Gdybym miała wymienić, czego najbardziej brakowało mi w mieście, to cóż, pewnie nie mogłabym się zdecydować od czego zacząć. Pory roku, zwierzęta, zieleń, śpiew ptaków, wolność i mnóstwo przestrzeni... Na osiedlowym blokowisku chyba najmniej tęskniłam za nocnym niebem – pewnie dlatego, że niewiele go widziałam. Miejskie światła skutecznie izolowały nas od gwiezdnego królestwa. Poza księżycem, Wielkim Wozem i kilkoma sporadycznymi gwiazdami niewiele było widać.
Kiedy po raz pierwszy spojrzałam na gwiazdy przed moim nowym domem, byłam zafascynowana. Owszem, widywałam już wcześniej równie piękne niebo ale teraz wiedziałam, że mam je dla siebie na zawsze :) Mogłam na nie patrzeć do woli i wiedziałam, że żadna latarnia ani neonowa reklama mi go nie zabierze. Nocą jest u nas naprawdę ciemno.
Kiedy po raz pierwszy spojrzałam na gwiazdy przed moim nowym domem, byłam zafascynowana. Owszem, widywałam już wcześniej równie piękne niebo ale teraz wiedziałam, że mam je dla siebie na zawsze :) Mogłam na nie patrzeć do woli i wiedziałam, że żadna latarnia ani neonowa reklama mi go nie zabierze. Nocą jest u nas naprawdę ciemno.
Sierpniowe niebo należy do jednych z najpiękniejszych. Dni są upalne a noce pozostają bezchmurne. Można godzinami siedzieć na tarasie lub stać w oknie i słuchając koncertu świerszczy, patrzeć na gwiaździsty nieboskłon, który czasem fascynuje a czasami wręcz przeraża swoim ogromem i pięknem. Tutaj Wielki Wóz zamienia się w Wielką Niedźwiedzicę - naprawdę duży i imponujący gwiazdozbiór. Sunie majestatycznie wzdłuż Mlecznej Drogi, niespieszne spacerując po północnym niebie. Niedaleko widać niestrudzonego Woźnicę, trzymającego Amalteę pod pachą, u nas nazywają ją Kozią Gwiazdą. Obok Herkulesa widać łuk Korony Północy - prawdziwy uśmiech na niebie. Na wschodzie wyłania się Perseusz z maleńkimi Plejadami pod stopami. Stoi przed ukochaną Andromedą i Pegazem, zaraz pod dumną Kasjopeą – jedną z charakterystyczniejszych konstelacji. Dumne gwiazdozbiory pławią się w mlecznej rzece, jakby one także chłodziły się po upalnym dniu. Czasem którąś z tych gwiezdnych historii przetnie spadająca gwiazda. Sierpień to dla nich ulubiona pora. Spadają z nieba jak dojrzewające właśnie papierówki. Ich kulminacja zazwyczaj przypada na dzień św. Wawrzyńca. Wtedy mówi się, że niebo płacze srebrnymi łzami...
Próbowałam robić zdjęcia ale najwyraźniej tego, co najpiękniejsze nie da się uchwycić w kadrze, nawet po długim naświetlaniu. Dzisiaj zamiast zdjęcia, pozostaje nocny widok za oknem :)
Zgadzam się i też gapię;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj w nocy ma być ponoć duże spadanie planetoid, nawet w Centrum Nauki Kopernik mają być specjalne obserwacje, będzie na co popatrzeć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy cię razem z Haną spod Tatr!
Tak, tak - dzisiaj jest kulminacja! Mam nadzieję, że jutro też będzie coś jeszcze widać bo troszkę się u nas chmurzy... Z drugiej strony na niebie zawsze jest się na co pogapić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam swoje wytrwałe Czytelniczki :)
Boni, z ogromną przyjemnością "wtopiłam się" w Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, że w tak "zabieganych" czasach, gdzie wszystko trzeba zrobić na wczoraj, można jeszcze znaleźć miejsce gdzie gości tyle spokoju i ciepła. Gdzie w prostych i banalnych rzeczach i czynnościach, na które na co dzień nie zwraca się uwagi, można dojrzeć tyle piękna. To fantastyczne.
Obiecuję tutaj zaglądać:)
Guzik z gwiazd wyszedł, całe niebo zachmurzone było i ani pół marnej gwiazdki:(( A tobie się udało coś zobaczyć?
OdpowiedzUsuńU mnie też jak na złość były chmury ;/ teraz jest ładnie więc za chwilę idę na taras, może jeszcze coś spadnie z nieba :)
OdpowiedzUsuńSzczęścia życzę!
OdpowiedzUsuńZa to dzisiaj u mnie na niebie gwiezdna orgia, ale nic nie spada!
OdpowiedzUsuń