sobota, 7 grudnia 2013

Do świąt pozostało...



Od trzech dni śnieżna zamieć usiłuje zdmuchnąć mi dom, albo - z braku innej możliwości - przynajmniej go zasypać. Wczoraj, około 4 nad ranem, przeżyliśmy śnieżną burzę. Błysnęło, huknęło i nagle wszędzie zrobiło się ciemno. Wiatr wyje, drzewa straszą rozbujanymi gałęziami... Jak już pisałam - przeżyliśmy to.
Teraz dom wygląda jak przycupnięty pod białą czapą puchu. Chyba wciąż jest w szoku, że nie powybijało mu okien.

Na zasypanych drzewkach owocowych siedzi rój ptaków, z daleka wyglądają jak puchate bombki. Co chwila zaglądają do wypełnionego ziarnem karmnika i skubią przysmaki zawieszone na gałęziach - tak, tak, w tym roku także nie pozwolę im głodować :) W stołówce poza kolorowym ptactwem mieszanym, mam obowiązkowe sikorki i wróble w ilości hurtowej.




Koty, jeśli w ogóle ruszają się z domu, przychodzą po nanosekundzie, zasypane śniegiem jak baranki. Śpią na kaloryferach spokojnie obrastając w zimowe sadełko.






Nie powiem, jest zimno, trzeba się babrać w węglu/popiele, do tego potwornie wieje a odśnieżanie znowu zamienia się w syzyfową pracę. Co kilka godzin wychodzi jednak słońce a wtedy widzę, że zima nie jest taka straszna jak jeszcze chwilę temu :)



Przyniosłam z piwnicy pudło potłuczonych ozdób świątecznych (podziękujmy za to Hektorowi), zatem w tym roku choinka udekorowana zostanie głównie ozdobami typu hand made. W poniedziałek kupię światełka. Świąteczne drzewko mam sztuczne i bardzo ładne, najładniejsze jakie było na bazarze :) Od lat preferuję taką ekologiczną wersję choinkową. A pachnieć świerkiem i tak będzie, bo przyniosę sobie z lasu kilka gałązek na stroik i wieniec na drzwi.
Nie piekę pierniczków ponieważ te zeszłoroczne zmiękły dopiero pod koniec czerwca i stanowiły realne zagrożenie dla zębów. Piekę za to pyszny piernik, od lat ten sam. Jest miękki od razu po upieczeniu (co już jest zaletą) i smakuje jak najlepszy polski piernik.
Wiem, że jeszcze zostało mnóstwo czasu do świąt. Ale czas ma to do siebie, że lubi płatać figle. W radiu słychać już nieśmiertelne 'last kristmas'  a za oknem jest jak jest. Zanim się obejrzę, w sklepach zapanuje histeria. Ludzie hurtowo będą brać kredyty, kupować płaskie telewizory i pakiety telefoniczne. Potem wpakują do i tak zawalonych wózków butle kolorowych napoi i biednego, półżywego karpia...
Dobrze, że mieszkam na uboczu. Kupię to, co mam kupić i zajmę się tym, co w święta jest najważniejsze.



4 komentarze:

  1. I chipsy!!! Koniecznie paprykowe, jak... paprykarz;)))
    Meri kristmans ewrybadi;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śniegu nie zazdroszczę u mnie tylko wiatr hula. Boskie zwierzaczki a kurki co robią na tym śniegu?Moje ptactwo nawet dzioba nie wychyliło z kurnika ,biegusy jak wyszły to wiatr zmiót je z podwórka pod ścianę budynku.Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo spokoju w tym zwariowanym okresie przedświątecznym.

    OdpowiedzUsuń
  3. To kurza młodzież - narwana i śnieg jej nie straszny, reszta grzeje kupry w kurniku.
    Dzisiaj pogoda kontrastująca z wczorajszą, niebieskie niebo, słoneczko i puszysty śnieg. Siedzimy w domu i jemy paprykarz, kupiłam na zapas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widok dla mnie niewiarygodny! U nas nie ma ani płateczka śniegu! Byłoby fajnie, gdyby tak malowniczo napadało i leżało sobie raz odgarnięte. Kurza młodzież nabiera właśnie doświadczenia, wiadomo. Samemu tyłek trza sparzyć/odmrozić. W przyszłym roku już nie będzie taka wyrywna.
    Na nerwy działa mi sama myśl o wariactwie w sklepach. Nigdy nie dałam się temu ponieść i niech tak zostanie.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz :)