poniedziałek, 18 listopada 2013

Perski król



Dzisiaj przedstawiam Wam moją (kolejną) dumę.
Stateczny, dość już starszy pan, dokładnie piętnastoletni. Prawdziwy perski król. Dostojny, majestatyczny, a przy tym zawsze uroczy. No i bezwstydnie rozpieszczony.
Oczywiście to nie jest tak, że chodzę sobie po hodowlach i wydaję kasę piękne koty. Kasę na koty i owszem, wydaję, ale na sprawy bardziej prozaiczne, takie jak żwirek i żarcie. Albo raczej najpierw żarcie, a potem żwirek, jeśli chodzi o naturalną, nieubłagalną  kolej rzeczy...
Ruda maine coonowa - pannica, którą już znacie, była prezentem. Tego oto mości wielmożnego przygarnęłam, bo ktoś inny już go nie chciał. A ten kto chciał nie miał już miejsca, więc wylądował u mnie :D
Nie ma co ukrywać, Pers kiedy już zorientował się, na kogo trafił, zaczął robić co mu się podoba. Przegonił psa z posłania, Rudzielca z ulubionej szafki (bo stamtąd dokładnie widzi całą kuchnię) a mnie budzi zazwyczaj około piątej rano domagając się śniadania w sposób natrętny, acz przeuroczy.
Przepięknie mruczy.




Pers preferuje ekstremalnie stacjonarny styl życia


 

W dodatku okazał się wyjątkowo piękną muzą, nie tylko do fotografii



4 komentarze:

  1. Przepiękny! Oczyska jakie! Zresztą widział ktoś brzydkiego kota? Albo psa? To rude z tyłu na drugim zdjęciu - wypisz, wymaluj, Wałek!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo poważnie wygląda, żartów nie ma! Nie dziwię się, że inne się podporządkowują, spróbowałby który podskoczyć! Oczka przepiękne. I ten kolor...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz :)