czwartek, 7 marca 2013

Zakupowe szaleństwo!

Odkąd przeprowadziłam się na wieś, co roku, staram się hodować ( z większym bądź mniejszym skutkiem) własne warzywa.
Nie przeszkadza mi, że kilogram marchwi czy buraków kosztuje średnio złotówkę, a wyhodowanie własnych to katorżnicza praca z kopaczką, widłami, taczkami obornika, walką z chwastami a na koniec z bólem pleców i kolan.
Nie szkodzi, że sąsiad zawsze, ale to ZAWSZE ma grządki większe, piękniejsze i niesprawiedliwe obfitsze w plony niż moje.
Nie szkodzi, że posadzone przeze mnie sadzonki selera, po półrocznym nawożeniu i pielęgnacji godnej niemowlęcia, nie wyrosły ani na centymetr. Za to te od sąsiadki wyglądały jak miny przeciwpancerne.
W zeszłym roku po raz pierwszy posadziłam swoje pierwsze ziemniaki - to były najsmaczniejsze cztery ziemniaczki jakie kiedykolwiek jadłam! ;D

Jednakże i w tym roku postanowiłam nie tylko się nie poddawać ale także zmobilizować do walki z ogrodowymi przeciwnościami losu. Przy okazji, czy wspominałam już o destrukcyjnym wpływie mych najdroższych psów i kurek? Te ostatnie potrafią być wyjątkowo pomysłowe w przedostawaniu się przez siatkę do kiełkujących, apetycznych i całkowicie bezbronnych roślinek.
Na poprawę humoru postanowiłam zaszaleć na przedwiosennych zakupach :)
Moje bezcenne nabytki to między innymi czarne pomidory, fioletowa fasolka szparagowa, biała marchewka, nakrapiane ogórki i naprawdę dziwna rzodkiewka - cały asortyment oczywiście w formie podstawowej, nasiennej. Ciekawe co na takie cuda powiedzą sąsiedzi ];)
Produkcję tychże wyjątkowych warzyw zamierzam relacjonować na bieżąco! 

niespotykana marchewka - zdjęcie znalezione w sieci

















czarne pomidorki koktajlowe - zdjęcie znalezione w sieci
















1 komentarz:

Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz :)