niedziela, 19 stycznia 2014

Post z dedykacją...

 
Porobiło się.
Najpierw, po jesieni, przyszła wiosna, potem na chwilę zima, na Święta znowu wiosna i tak trzyma u nas do tej pory. Trzy dni po Nowym Roku rozebrałam choinkę bo jakoś tak nie pasowała do widoku za oknami. Poza tym, chciałam by część bombek przetrwała do przyszłego roku, należało zatem usunąć błyszcząca pokusę, która tak fajnie turla się po podłodze sprzed pożądliwego wzroku stada kotów.
Święta jak i burzliwy okres "po" minęły nam pod znakiem wichur oraz litanii zdrowasiek o cudowne ocalenie dachu. Dom mam stary, niejedną burzę/wichurę już przeżył, ale wiadomo, że dzisiejsze wichury już nie są takie jak za dawnych lat ( taki Ksawery na przykład to już prawie celebryta)  W Wigilię padł prąd, dobrze ze chociaż zdarzyłyśmy zjeść kolację. Potem już tylko wiało i wiało i wiało...
Sylwester minął tak samo, jak w zeszłym roku. Godzina 21- spać. Godzina 23.50 do dokąd potrzeba - trzymanie za łapę kolejno każdego z trzęsących się psów.
Nowy Rok - koncert noworoczny czyli ochy i achy przez prawie dwie godziny. Nawet psy nie odważyły się przerwać rodzinie Straussów.
Potem znowu wiało.
W międzyczasie jak i do tej pory zmuszona zostałam na przekwalifikowanie się z artystki malarki na hm, malarkę. Jednak nie można ciągle unosić się artystyczną dumą - wszak rachunki same się nie zapłacą. Zlecony obraz zdążył już wspiąć się na Mont Everest kiczu i tandety. Niechybnie zgarnąłby wszystkie nagrody w konkursie Miki i Hany, w którym niestety nie było mi dane wziąć udziału, ale każdego dnia intensywnie o nim myślałam. Tak intensywnie, że obiektyw w aparacie - jedyny jaki posiadam - postanowił odmówić posłuszeństwa. Nie wiem czy i kiedy zostanie naprawiony, dobrze, że mam w zapasie cały zastęp psio-kocio-kurzo-widokowych zdjęć :)
Zupełnie niespodziewanie w me ręce wpadła na tydzień wyrzynarka, a po niej szlifierka. Wyrzynałam zatem i szlifowałam wszystko, co wpadło mi w oko. Rozstały jeszcze schody, ale to następnym razem. Za to kuchnia jest nie do poznania :)
Chciałam pójść w ślady Ori i Kretowatej, niestety z powyższego powodu mój dzień wygląda następująco: odbębnić to, co trzeba czyli psy, koty, kury a potem, na ile światło pozwoli, odbębnić obraz. Dzieło rodzi się w bólach okrutnych.
Niemniej nie narzekam, na dłuższą metę lepsze takie zlecenie niż żadne. W dodatku ponownie mamy tutaj wiosnę, pisze tutaj, ponieważ z doniesień jednej z córek wiem, że w stolicy śniegu nie brakuje. U nas jest 12 teraz stopni na plusie, ptaki śpiewają, kury radośnie niosą jajka (gęś coś się jeszcze nie poczuwa), drzewa pączkują a ja modlę się, żeby tak już zostało. Nie mam absolutnie nic przeciwko takiej ciepłej, bezśnieżnej zimie. Nie muszę biec do piwnicy o piątej rano, kiedy jeszcze ciemno jak we wnętrzu kota, i rozpalać w piecu. Potem nie muszę biec z łopatą by zaprojektować ścieżki wiodące do zasypanego samochodu, kurnika, bramy, kojca, karmnika dla ptaków. Ptaki też takie jakby szczęśliwsze :)

Dzisiejszy post dedykuję Hanie :)  mojej głównej motywacji do napisania (jakiegokolwiek) posta



11 komentarzy:

  1. Dziękuję, Boni, Ciebie zawsze czytam z zadumą i zaciekawieniem. Owczarek w roli gęsiarka wymiata! Chociaż to chyba kaczki są. Co do młodych, głowy nie dam. Coś za długie nogi mają.
    U nas też wiosna pełną gębą. Kwitnie pigwa, fiołki, wiciokrzew ma centymetrowe już liście. Fajnie, tylko ciągle boję się mrozu. Nie wszystkie donice posprzątałam (z lenistwa) i teraz się trzęsę, że mi potrzaskają. I tak odkładam z dnia na dzień, bo na mróz się nie zanosi. Może jednak za chwilę będą potrzebne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owczareczka pasie dwie gąski :) z kaczek mam tylko kaczora a to już raczej kawaler do wzięcia, niani nie potrzebuje
      Donice pochowałam, ale nie okryłam żadnej róży, szczyt lenistwa bo mam tylko dwie. Za to za grządki już chętnie bym się zabrała

      Usuń
  2. Nareszcie się doczekałam, sprawdzałam i sprawdzałam, a tu nic! I to wcale nie tak, że tylko Hana cię mobilizuje i czeka na twoje wpisy...
    U mnie aż takiej wiosny to nie ma, chociaż pączki liściowe na bzie spore. Obawiam się, że jak nam dowali w marcu i kwietniu, to się opamiętamy z początkiem maja. Jeszcze tak nie było, żeby u mnie zimy nie było...
    Nieodmiennie się zachwycam twoimi zwierzakami, jak nie masz napięcia na pisanie, to wstawiaj fotki z podpisami, też będzie cudnie.
    Co do kiczu, to wiesz, myślimy o drugiej edycji...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, ja wiem. Podlizuję się po kolei :)
      Nacięcie na pisanie przyjdzie jak już uporam się ze zleceniem, mam w planach opowiadania tylko pierwszy sekretarz nie chce przepisywać
      Na drugą edycje czekam z niecierpliwością :)

      Usuń
    2. No i mam nadzieję, że tym razem weźmiesz udział? Obiektyw może jakoś wróci do formy:)

      Usuń
    3. Zawsze został aparat w telefonie, trzeba go tylko rozszyfrować :)

      Usuń
  3. Boni, wigilia przy świecach ma swój klimat;) Ale dlaczego akurat od myślenia o zleceniu zepsuł Ci się obiektyw???? to dopiero...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiektyw zrobił kaput od myślenia o konkursie, on już tak ma kiedy chce zrobić zdjęcie. chyba czyta mi w myślach o.O

      Usuń
  4. Ojtam konkurs. Dawaj fotki Twoich kurek, kaczorków, gąsiątek. Teraz pewnie i tak głównie po kurnikach siedzą, a latem porobisz im nowe zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, mówisz masz :) idę powybierać jakieś ładne

      Usuń
  5. Ależ ja mam siłę perswazji! Ludzie!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz :)