Ptaki.
Słyszę je, kiedy jeszcze szary świat czeka na pierwsze poranne promienie słońca. A one już śpiewają. Skowronki, słowiki, sowy, kukułki, dzięcioły, drozdy... Niesamowity ptasi koncert niesie się falą echa z lasu i sączy przez uchylone okno. To magiczne chwile, których nie można uświadczyć wiodąc miejskie życie, a ja sama nie wiem, jak kiedyś mogłam żyć bez tej niezwykłej, majowej pobudki.
Dopiero tutaj nauczyłam się dostrzegać i rozpoznawać ptaki. Część z nich dokarmiałam zimą i teraz, codziennie oglądam w ogrodzie zakochaną parkę gołębi, fruwające nisko jaskółki, trzepoczące w powietrzu pustułki budzące postrach wśród moich kur, kolorowe jemiołuszki i szpaki, pocieszne pliszki i mnóstwo, mnóstwo innych ptasich skarbów. Czasem odezwie się dumny bażant ze swoim stadkiem szarobrązowych kurek.
W maju ptasie koncerty rozbrzmiewają przez cały dzień ale kumulują się na wieczór. Kiedy słońce powoli zachodzi a w powietrzu czuć zbliżającą się noc, mam wrażenie, że ptaki żegnają się z dniem (albo witają wieczór?). Ich śpiew jest inny, bardziej różnorodny, intensywny, zatapiający się w wieczornej ciszy. Właśnie wtedy najpiękniej śpiewają drozdy siedzące na czubku rosnącej obok domu lipy...
I jeszcze trochę wiosny ze spaceru :)
Piękny widok na Babią Górę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz :)