czwartek, 31 października 2013

Miałam grabić liście...


No właśnie, miałam.


 


Pieski widząc, że chwytam z grabie postanowiły pomóc i powdzięczyć się fotogenicznie. No i spróbuj tu grabić. Nie da się. Kolejny rok z rzędu ogród będzie tonął w suchych liściach. Z drugiej strony takie zalegające liście są ponoć ekologiczne, na wychuchanych, wygrabionych do ździebełka trawnikach nie ma schronienia dla różnych drobnych, pożytecznych żyjątek... Czyli w sumie zrobiłam dobry uczynek ;)

Jeszcze jeden dobry uczynek - marcepanowe ciasto marchewkowe z pomarańczą

Poniżej dwóch interesantów, który owy uczynek zdążyli już wyniuchać i mają nadzieję na kawałek





wtorek, 29 października 2013

Jesienne towarzystwo



W zeszłym roku o tej porze odśnieżałam podjazd, dzisiaj grabię ostatnie liście. Jest piękny, słoneczny i ciepły dzień i aż żal zamykać się w domu. Na długie wieczory pod kocem jeszcze przyjdzie czas. Tymczasem robię przegląd w pracowni, czyszczę pędzle - z jakiś powodów koty uwielbiają urządzać sobie między nimi zabawy, ustawiam sztalugi i przeglądam płótna. Późna jesień, kiedy w ogródku nie ma już tyle pracy, to moja ulubiona pora na całodniową, artystyczną twórczość.


 A po południu, kiedy światło już nie takie, odwiedzam swoich ulubionych jesiennych towarzyszy. Rogowski, Merton & Miłosz, mój ulubiony Grun i całe półki innych, po których sięgam zależnie od nastroju. Czerpię od nich spokój, staram się chłonąć mądrość i równowagę. Albo po prostu wracam po wspomnienia.     


A Wy, z kim lubicie spędzać jesienne wieczory? Macie już jakieś plany?

poniedziałek, 14 października 2013

Rzecz o bogactwie



 

Jeszcze kilka dni temu liczyłam wydatki na opał, jedzenie dla psów, kotów, kur, kaczorka i gęguni, które już poczuły zbliżające się chłody i instynktownie pożerają wszystko, co dostaną. Nie są już takie wybredne jak latem. Zauważyłam, co zresztą nie jest żadnym odkryciem, że pieniądze po prostu ode mnie uciekają - a to coś się zepsuje, a to ktoś zachoruje, a to trzeba znowu zatankować...
Tymczasem bogactwo przyszło samo, cicho i niespodziewanie. Odkryłam je, kiedy wyjrzałam wczoraj przez okno.




Z drzew leniwie kapie złoto.
W trawie mienią się bursztyny.
Szlachetne fiolety i purpury pysznią się w ogródku.
Niebo wygląda jak wyrzeźbione w turkusie.
Rankiem sznury pereł zdobią przymarzniętą trawę. Po południu krzaki dzikiej róży obnoszą się ze swoimi koralami, a wieczorem to wszystko zalewa księżycowe srebro.



Odkładam na bok rachunki i wychodzę do lasu. Zabieram płótno, trzy pędzle, koszyk z farbami i psa do towarzystwa. Chłonę bogatą, jesienną, ulotną aurę naszej polskiej jesieni i staram się przenieść ją na płótno. Potem wracam do ciepłego domu, piję herbatę z miodem i przez chwilę czuję się jakbym wygrała od życia szóstkę w totka.