środa, 31 lipca 2013

Skrzypek na dachu


 Lato w pełni. Za płotem dojrzewa zboże, na drzewach powoli czerwienią się jabłka i gruszki. W ogrodzie zakwitają późne maliny a na grządkach pysznią się gigantyczne cukinie. Dojrzewają pomidory a koper sięga nam do pasa - będzie idealny do ogórków i kapusty na święta :)
Wczesnym latem śpiewały nam ptaki. W czerwcowe wieczory pojawiały się świetliki. Czasem takie małe, zielonkawe światełko zabłądziło i wpadało przez otwarte okna do domu sprawiając, że koty dostawały ataku adrenaliny i w popłochu uciekały do innego pokoju.


Teraz grają świerszcze. W upalne dni słyszę je przez cały czas, ale późnym popołudniem i wieczorem są najgłośniejsze. Leśny skrzypek ukrywa się wśród zbóż, w malinach, na tarasie. Gorące dni nie pozwalają na zbyt wiele pracy w ogrodzie ( co nie znaczy, że wcale jej tam nie ma) a z sianem w tym roku zakończyłam już swoją przygodę. Mogę siedzieć w cieniu czereśni, jeść arbuza na obiad i wsłuchuiwać się w zielone skrzypce nade mną. Wieczorami czuję się jak na koncercie Straussa :)



 


niedziela, 21 lipca 2013

Rzecz o bohaterach...




No właśnie. Panowie są duzi, groźni i nieustraszeni... Poza drobnymi wyjątkami, do których niewątpliwie zalicza się kąpiel w stawie. Panowie bardzo nie lubią zamaczać łapek, ogonków i w ogóle niczego.
Co innego panie, a konkretnie jedna z nich. Kesi wodę wprost uwielbia. Chlapie się i pływa radośnie, nie rozumiejąc dlaczego dużo większe ( i podobno groźniejsze) Hektor i Bufi uciekają w popłochu na drugi brzeg, kiedy przez przypadek łapa ześlizgnie się im do przerażającej, wodnej otchłani...










wtorek, 16 lipca 2013

Gęgająca osobowość


Wróciłam po trochę dłuższej przerwie niż zaplanowałam i nie, nie byłam na wakacjach. Powaliło mnie najpierw siano, potem pogoda, a potem jakiś tajemniczy produkt spożywczy - może skórka z pomidora, może coś co powinno być świeże a jednak nie było - nie wiem, za to skutecznie unieszkodliwiło mnie na tydzień.
***
Zawsze kiedy kupuję kolejną śliczną kurkę, powtarzam sobie, że to będzie naprawdę ostatnia... Mam ich naprawdę dużo i takie obietnice są potrzebne żeby uspokoić sumienie. Powinno być gdzieś zaznaczone, że drób ozdobny jest jednym z silniejszych uzależniaczy - zaczynałam od dwóch parek kupionych na targu, skończyłam z jakąś setką kolorowych kuraków.
Teraz jednak dotrzymałam słowa - nie kupiłam kury.
Kupiłam gąski! :D
Dwa śliczne maleństwa. Białe, puchate z mięciutkimi brzuszkami i różowymi płetewkami. Przywiozłam ze z targu w pudełku i od razu wypuściłam na trawę, którą podobno bardzo lubią. Po dwóch dniach zauważyłam, ze jedna bardziej woli młode listki mlecza a druga preferuje koniczynę.
Na początku gąseczki były trochę zagubione. Kury w najlepszym razie je ignorowały. Kaczor udawał, że robi to samo ale mu nie wychodziło. Łaciaty kot po krótkim namyśle stwierdził, że jego powołaniem jest pilnowanie małych, dziwnych gości. Pilnował kiedy pasły się przy stawie i spał z nimi w cieniu. Podobało mu się nowe zajęcie - gąski nie były zbyt absorbujące a kiedy zwijały się na krótką drzemkę wyglądały tak, że po prostu nie można było odmówić sobie podobnej.


Psy także zaakceptowały nowych towarzyszy, jedne były bardziej zaintrygowane od innych, w Kesi obudził się nawet instynkt macierzyński - wychowała kilka kociąt, więc dlaczego by nie gęsi?
Mówi się, że gęsi są wyjątkowo inteligentne i trudno się z tym nie zgodzić - wszystkie zwierzęta są mądre. Gęsi jednak mają w sobie coś, co sprawia, że przypominają małe szczenięta. Są ufne, mają swoje charakterki i upodobania, szybko zapamiętały trasę nad staw i teraz same przemierzają przez cały, niemały ogród. Podobno młode gąski uznają za rodziców pierwszą osobę jaką zobaczą.          Nasze najwyraźniej jeszcze się nie zdecydowały - chodzą za kotem, za psem, za kaczorem, który już sam nie wie co o tym myśleć i, oczywiście za nami... 










Nowa niania ;)



czwartek, 4 lipca 2013

Czerwiec w obiektywie


Romeo i Julia, wersja country


Prawdziwki, pierwsze w tym sezonie :)
My love, my life
Miała być dieta ale z drugiej strony... 
truskawki są tylko raz w roku i absolutnie nie można ich sobie  odmawiać...
Tak. Zawsze znajdzie się jakaś wymówka, żeby samemu zjeść całą czekoladę, paczkę lodów, czy blachę ciasta i nie mieć przy tym wyrzutów sumienia. Nawet jeśli okażę silną wolę w sklepie, to z miasta przyjadą dzieci a z nimi zawsze coś dobrego, najczęściej czekoladowego. Naprawdę nie jest łatwo od tego uciec, czasem mam wrażenie, że słodycze same chcą mnie dopaść, a walka z przeznaczeniem nie zawsze jest możliwa ;)
Szczęśliwie, życie na wsi pozbawiło mnie takich wygód jak tramwaje, taksówki, wszechobecne sklepy i wolny czas spędzany przed telewizorem. Tutaj dzień zaczyna się o 5 rano i trzeba nakarmić, wyprowadzić, posprzątać i ugotować - to codzienność. Do tego dochodzą różne bonusy: zimą nieśmiertelne odśnieżanie, nie można tego zbagatelizować bo po dwóch dniach zwyczajnie nie wyjdę z domu, a jeśli wyjdę to nie znajdę auta. 
W lecie jest tego tyle, że czasem aż trudno uwierzyć. Koszenie to już nawyk, plewienie zarastających w przeraźliwym tempie grządek to samo. Najgorsze są sianokosy - żar leje się z nieba a tu trzeba skosić, przewrócić (żeby równo schło) i szybko zebrać zanim naciągnie burza (zauważyłam, że chmury doskonale wyczuwają śliczne, suchutkie sianko). Potem trzeba je załadować na takie wielkie coś co ciągnie traktor, uważać żeby się to razem nie zwaliło na drogę i przewieś do sąsiada, który na szczęście użyczył mi swojej stodoły ( ja się własnej na razie nie dorobiłam, ale wiem, że jeszcze wszystko przede mną). Tam zrzucamy towar a następnie wyrzucamy na strych.  Zapewniam, że można przy tym paść i już się nie podnieść. Nie wiem, co bym zrobiła bez sąsiadów, którzy zwiozą mi to wszystko swoimi ciągnikami i bez litościwych sąsiadek, które bez słowa biorą do ręki grabie i ruszają mi na pomoc.
Domowe lody - najlepsze, najzdrowsze... można więc zjeść o jedną porcję więcej
Sezon dżemowy rozpoczęty!

Nasz marzyciel :)

A ku ku :)






Rzeka w miejscu, gdzie jej zdecydowanie być nie powinno. Ps. choć nie wygląda, zazwyczaj to tylko mały strumyczek, który można przeskoczyć




Gehenna i krzyż pański

Bez sąsiadki ani rusz


"Drobne" zamówienie